Kate zainteresowałam się głównie przez jej popularność na Netflixie. Od razu znalazła się w topce i szczerze mówiąc byłam mega ciekawa, co dla nas przyszykowano. Nie czytając nawet streszczenia czy też nie widząc traileru, dałam się całkowicie przedstawić produkcji w trakcie oglądania. Nie powiem na pierwszy rzut oka po zobaczeniu, że akacja rozgrywa się w Tokio, już zyskała moją sympatię, pewnie przez to, że w przeszłości byłam fanką tamtejszej popkultury, więc miło było zobaczyć amerykański film w tamtym rejonie. Oprócz mocnych scen walki, zabijania możecie też ujrzeć smaczki z kultury japońskiej czy też usłyszeć jak główna bohaterka mówi po japońsku. - Może się to wydawać dziwne, że o tym wspominam, lecz spotkałam się już z produkcjami, gdzie rozmowa toczyła się w dwóch skrajnie różnych językach.
O czym jednak jest nasza KATE?
Już w tytule poznajecie główną bohaterkę Kate w roli głównej Mary Elizabeth Winstead, maszynę do zabijania szkoloną, by służyć Vi, człowiekowi, który przygarnął ją jeszcze za dzieciaka. Jak dowiadujemy się z fabuły, Kate chce odejść z branży i podczas ostatniej ze swoich misji zostaje otruta radioaktywnym metalem, który powoduje chorobe popromienną. Mając tylko 24 h Kate postanawia zabić swojego mordercę.
Na pierwszy rzut oka może być dla was to po prostu strzelanka i film o mordowaniu, co prawda po części tak jest, lecz również muszę przyznać, że fabuła była dość wciągająca. Mieliśmy motyw, śledztwo, szukanie sprawcy genialnie zrobiony finał i to z wątkami miłości, przyjaźni i lojalności. Na początku uważałam KATE tylko za film o zabójczyni, lecz ostatecznie byłam miło zaskoczona. Świetne sceny walki, japońska muzyka, jak i holograficzna scenografia była tak nieziemska, że dla samych przedstawionych tam japońskim ulic oglądnęłabym tę produkcję.
A filmie poznajemy również Ani, która należy do rodziny znanej od pokoleń z bycia yakuzą. Jako cel Kate z czasem zaprzyjaźniają się, co naprawdę miło się ogląda, ta postać naprawdę wiele wniosła do fabuły, była również świetnie zagrana przez Miku Martineau. Oprócz tego warto, żebyście wiedzieli, że w filmie pojawi się bardzo sławny japoński piosenkarz Miyavi, który dostał też i swoje mocne pięć minut.
Całościowo oceniłabym produkcję pozytywnie, sam gatunek nam mówi, że jest to thriller z wielką akcją i też tutaj nie mogę zaprzeczyć. Sceny walki super przedstawione, dość krwawo wręcz, a do tego piękna scenografia i wciągająca fabuła. Idealne na odprężenie i dla fanów mocniejszej akcji.
Ocena: 8/10
~by Blossom
Pamiętajcie o zostawieniu "Like" na facebooku, żeby być na bieżąco :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz