wtorek, 21 września 2021

Moxie! - czyli feministki kontra sportowiec

 


Moxie jest filmem, który już nie raz przewijał mi się na wielu listach do oglądnięcia, dzisiaj w końcu z nudów postanowiłam dać mu szansę i czuję, jakbym straciła czas. Na samym początku dla każdego potencjalnego widza chciałabym przybliżyć fabułę. Moxie to sztucznie wymyślona postać, która walczy o prawa kobiet za pomocą tajnego stowarzyszenia i ulotek w szkole. Za całą propagandą, jak i osobą Moxie stoi cichutka myszka o imieniu Vivian, która na pierwszy rzut oka jest jedynie zapełniaczem korytarzy. Na samym początku, jeśli chodzi o fabułę, to miałam jeszcze jakieś minimalne nadzieje, które niestety w połowie filmu prysły, a ja zmuszałam się do dokończenia produkcji. Pomimo tego, że tytuł zawiera wątki feministyczne i na pewno nie jest dla każdego, tak dla mnie neutralnej tutaj osoby był po prostu niedorzeczny. Oczywiście nie mam tutaj na myśli przesłania, lecz samą postać Vivian, która ewoluowała tak bardzo w trakcie tych niecałych 2 godzin, że aż trudno sobie to wyobrazić. Na początku nieśmiała dziewczyna, kujonka, trzymająca się na uboczu, a na koniec dziewczyna ze skórą ( skąd znowu ten stereotyp???) waląca z całych sił w szafki, wrzeszcząca i wręcz posiadająca chęć zabijania w oczach, jak dla mnie za dużo tego. Vivian całkowicie mnie odrzuciła swoją późniejszą przemianą, zrobili z niej mściwą dziewczynę, która zapragnęła być zbawca w swoim liceum dla wszystkich kobiet. Ale czy ktoś ją o to prosił? Czemu akurat ona ? Aż tak nie miała swoich zainteresowań, że pożyczyła je od swojej matki byłej feministki??

czwartek, 16 września 2021

KATE - seryjny zabójca kontra yakuza?!

 

Kate zainteresowałam się głównie przez jej popularność na Netflixie. Od razu znalazła się w topce i szczerze mówiąc byłam mega ciekawa, co dla nas przyszykowano. Nie czytając nawet streszczenia czy też nie widząc traileru, dałam się całkowicie przedstawić produkcji w trakcie oglądania. Nie powiem na pierwszy rzut oka po zobaczeniu, że akacja rozgrywa się w Tokio, już zyskała moją sympatię, pewnie przez to, że w przeszłości byłam fanką tamtejszej popkultury, więc miło było zobaczyć amerykański film w tamtym rejonie. Oprócz mocnych scen walki, zabijania możecie też ujrzeć smaczki z kultury japońskiej czy też usłyszeć jak główna bohaterka mówi po japońsku. - Może się to wydawać dziwne, że o tym wspominam, lecz spotkałam się już z produkcjami, gdzie rozmowa toczyła się w dwóch skrajnie różnych językach.

sobota, 11 września 2021

Imprezowa Dusza - czyli jak nie umierać w amerykańskim stylu


Trailer od Netflixa był jak dla mnie wszędzie. Od razu pomyślałam po obejrzeniu go, że muszę dodać tę pozycję na listę, szczególnie przez główną aktorkę Victorie Justice, którą świetnie kojarzę jeszcze z „Victoria Znaczy Zwycięstwo". Miałam ogromne oczekiwania względem tej produkcji, lecz jak się okazało, nie do końca była tym, czego oczekiwałam. Czy piękna buźka Victorii i jej gra aktorska to uratowało? Tego dowiecie się już poniżej.

wtorek, 31 sierpnia 2021

Dancing Queens - jak nie rozpoczynać przygody ze szwedzkimi produkcjami


Od jakiegoś czasu mam słabość do produkcji tanecznych, więc już sam plakat zachęcił mnie do włączenia tego filmu na Netflixie. Niedługo później odkryłam, iż pochodzi ona ze Szwecji. Jak się pewnie spodziewacie po tytule, pierwszy raz miałam do czynienia z tamtejszym kinem i szczerze mówiąc, nie wiem, czy nie ostatni.


O czym jest Dancing Queens? 


Dylan to młoda dziewczyna kochająca taniec, po śmierci swojej mamy jej babcia zachęca ją, by spełniała swoje marzenia. Po długich namowach postanawia zaryzykować i udać się na casting. Niestety jak się okazało, casting już dawno się odbył, a nasza Dylan została wzięta jako sprzątaczka do clubu Drag Queens, gdzie za sprawą nowego znajomego postanawia dołączyć do nich i uratować grupę jako Dancing Queen.


Już po samym opisie możecie się spodziewać, że ten film nie jest dla każdego. Jeśli jesteście przeciwko drag queens lub samych wątków homoseksualnych to na pewno nie jest produkcja dla was.
Zaczynając jednak od samego początku, czyli od naszej głównej bohaterki Dylan odgrywanej przez Molly Nutley to muszę przyznać, że gra aktorska była dość uboga. Nie czułam w ogóle przekonania co do tej postaci, jedynie pojedyncze chwile dały mi zaznać prawdziwego wizerunku Dylan, ale poza tym czułam się, jakby jej styl aktorski przyćmiły całkowicie sceny taneczne, które były nagrane genialnie. Do połowy filmu tak naprawdę nie miałam pojęcia, co oglądam ani kiedy zacznie się jakaś ciekawa akcja. Wszystko było mdłe i wydawało się niedopracowane, a czasami i nielogiczne.


Koniec końców jedyne co trzymało mnie tutaj to sam aktor grający Victora, który przepięknie tańczył, jak i chęć poznania zakończenia, które jak sami możecie się domyślić, jest przewidywalne i wręcz mało realne. Oczywiście marzenia spełnione, nasz Victor zabawił się w Świętego Mikołaja dającego drugą szansę na taniec z Dylan. Ale czy nie jest to zbytnio bajkowe? W realnym świecie, kiedy szansa przepada, nie udaje się dostać drugiej, a wręcz dostać się do przedstawienia bez przesłuchania, bo ktoś szepnął, że potrafisz tańczyć. Jak dla mnie było to niedorzeczne i bezsensu.

Ostatecznie chciałabym powiedzieć, że mimo wszystko sam motyw przyjaźni tutaj, jak i relacje między drag queens było czymś, co miło się oglądało, a także świetna scenografia. Sam widok szwedzkich wysp był niesamowity, ale czy jedynie krajobraz uratuje tę produkcję? Niestety nie.

Ocena: 3/10
Gatunek: Taneczne, Komedia

by Blossom

Pamiętajcie by zostawić "Like" na naszym fanpage by być na bieżąco z postami.

piątek, 27 sierpnia 2021

Nie z tej ligi - czyli nijaki romans po włosku



Zazwyczaj w dawnych serialach dla dzieci nie raz mogliśmy się spotkać ze stwierdzeniem, że na każdego czeka prawdziwa miłość, tylko trzeba ją odnaleźć. Po tylu latach oglądania takich produkcji nic chyba dziwnego, że jednym z moich ulubionych obecnie gatunków filmów to romanse. Tym razem postanowiłam wam zrecenzować włoski film w roli głównej z Ludovicą Francesconi, która odegrała rolę chorej na mukowiscydozę Marty. Na pierwszy rzut oka możemy się domyślić, że pomimo szczęśliwych wątków i dawki śmiechu, to jest to mimo wszystko dramat. Kiedy włączyłam ten film, nie wiedziałam czego się spodziewać, liczyłam na coś lekkiego w sam raz na wieczór, niestety już na samym początku poczułam się zdegustowana główną bohaterką. Jej zainteresowanie głównym bohaterem Arturo było tak szalone i nienormalne, że żałowałam, że zobaczyłam niektóre sceny — takie jak wąchanie ubrań, śledzenie go, kradnięcie jego szlafroka lub nawet i widelca. Mogłabym jeszcze dużo podobnych zachowań tutaj wymienić, lecz myślę, że załapaliście, dlaczego dobrałam ten film w mojej głowie do działu „dziwne”.


Na szczęście po tych jakże ciągnących się kilkunastu minutach w końcu dostałam to, na co czekałam dzięki pierwszej randce naszej głównej pary. Pomimo tego, że randka wyszła, jak wyszła, to mogliśmy ujrzeć charakterek Marty, więc jej postać od razu zyskała w moich oczach. Cieszę się jednak, że później scenarzyści przeszli do normalnego romansu już bez dziwacznych wątków, chociaż też rozważanie, czy jest możliwe zajście w ciążę za pomocą pipety, uważam za coś może zbędnego, ale jakże poprawiającego humor wszystkim widzą. W sumie nie tylko i takie myśli mogliśmy napotkać w domu głównej bohaterki, która dzieliła go z gejem i lesbijką starających się o dziecko, więc jeśli jesteście ciekawi innych, to zapraszam do oglądania.


Pomówmy sobie o relacji między Martą, a Arturo. Jak dla mnie był to bardziej może niczym impuls i opisałabym to, jako przyjaźń niż może od razu miłość. Oczywiście mieli różne sceny nie tylko śmieszne, lecz też wzruszające. Muszę przyznać, że kilka z nich chwyciło mnie za serce, lecz nie definiuje tego filmu jako coś, bez czego nie mogłabym się obejść w życiu. Szczególnie chciałabym zwrócić jeszcze uwagę na to, że nie raz mogliśmy już ujrzeć filmy, gdzie główni bohaterowie byli chorzy i spełniali ostatnie marzenia, zakochując się przy tym, jak np. „Trzy kroki od siebie”, który szczerze uwielbiałam.


Oprócz jakże złego początku mogłabym dodać, że jak to typowy romans z dramatem był mega przewidujący. Czułam się, jakbym oglądała coś na odmóżdżenie, gdzie nawet nikt nie wymaga u mnie, bym pomyślała o kolejnych wątkach. Wszystko było jak na tacy. Do tego gra aktorska była na średnim poziomie, Marta była zagrana dobrze, lecz nie byłam przekonana co do Arturo. Ogólnie rzecz biorąc, początek był dziwaczny, końcówka również taka sobie, może i była wzruszająca, ale zawsze można było coś lepszego wymyślić. Film mogłabym polecić tym, którzy chcieliby oglądnąć coś innego, anie znane już wszystkim tytuły, lecz pamiętajcie nie bądźcie wymagający. 

Ocena: 5/10
Gatunek: Romans, Dramat, Komedia, Włoskie

~by Blossom 



sobota, 21 sierpnia 2021

Enola Holmes - Jak zostać detektywem w XIX-wiecznym Londynie?!

 




Na Enole Holmes natknęłam się tak naprawdę przez przypadek. Nigdy nie ciągnęło mnie do detektywistycznego kina, a tym bardziej do historii o Sherlocku Holmesie. Jak się jednak okazało, historia o jego młodszej siostrze zaprezentowana przez Nancy Springer stała się na tyle inspirująca i pełna tajemnic, że pochłonęła mnie w całości. Produkcja zapoznająca nas z dwudziestowiecznym Londynem, tamtejszymi problemami politycznymi, różnicami kulturowymi, jak i zmianami samego postrzegania kobiet jako równych sobie okazały się na tyle wciągające, że nie wiem, kiedy minęły mi ostatnie 2 godziny oglądania. O czym jednak jest ta ciekawa historia i ile z niej jest prawdą? Niestety cała historia lub większość jest oparta na książkach składających się z czterech części: „Sprawa zaginionego markiza”, „Sprawa leworęcznej lady”, „Sprawa złowieszczych bukietów”, jak i ostatniej „Sprawa osobliwego wachlarza". Film przedstawia pierwszą część historii Enoli, gdzie rozpoczyna dopiero swoją karierę jako młoda Pani Detektyw.



O czym jest Enola Holmes?


Wyobraźcie sobie, XIX-wieczny Londyn, dziewczynę uciekającą od bycia kontrolowaną i zależną od innych i równie śmiałego co ona Wicehrabia Tewkesbury'ego, Markiza Basilwether. Już na samym początku po ich pierwszym spotkaniu, pewnie tak jak i wy teraz Enola wyśmiała jego imię i zapoczątkowała tym jedną z pierwszych relacji polegających jedynie na jej decyzjach. Stawiając się starszym bracią dołączenia do elitarnej szkoły dla dobrze urodzonych panienek, postanowiła wszystko postawić na jedną kartę i uciec tak jak też zrobiła jej matka.

piątek, 13 sierpnia 2021

Jak nie kończyć trylogii - Kissing Booth 1/2/3 [RECENZJA]

Cześć, w tym poście chciałabym przybliżyć wam moją opinię o dopiero co ukazanej  trylogii Kissing Booth. Przedwczoraj, czyli 11 sierpnia mogliśmy obejrzeć już ostatnią cześć tej interesującej historii o nastoletniej miłości dzięki platformie Netflix. Uwaga spojlery! 


Kissing booth opowiada historię nastoletniej Elle Evans, która od czasów dzieciństwa przyjaźniła się wraz z Lee Flynem. Byli nierozłączni, wszystko robili razem, więc też nic dziwnego, że często wpadała na starszego brata jej kolegi Noah. Kiedy dorośli i postawili swoje pierwsze kroki na korytarzu liceum, mogliśmy zaobserwować, że Noah jest takim typowym amerykańskim ciachem jeżdżącym na motorze, o którym marzy każda dziewczyna. Lee wraz z Elle wciąż mocno się przyjaźniąc, napotykają na swojej drodze problem, którym jest narastająca miłość Elle do Noah.

Cała pierwsza część zapowiadała się według mnie genialnie. Bardzo lubię amerykańskie, szkolne romanse, więc cieszyłam się, że niedługo już obejrzę produkcje w tych klimatach. Na Kissing Booth jeden nie zawiodłam się. Był to jeden z moich ulubionych filmów, lecz teraz z biegiem kolejnych lat spojrzę na to bardziej obiektywnie w tym poście. Zaczynając od samego początku, czyli naszych bohaterów mogliśmy ujrzeć typowy romansik pomiędzy popularnym chłopakiem ze szkoły i nieco skrytszą niezbyt rozchwytywaną dziewczyną. Oczywiście według już znanego kanonu, musiał okazać się on trochę bad boyem ze skórą i niezłym motorem. Ale co z nią? Elle to była typowa dziewczyna, która chciała odmienić swoje licealne życie z nudnego i monotonnego w coś całkiem innego — o czym np. może świadczyć jej pomysł na Kissing Booth, czyli budkę z całusami na szkolny festyn. Oprócz tego nie raz mogliśmy być świadkiem, gdy Elle z powodu napiętych stosunków z Noah specjalnie robiła mu na złość, jak np było to w scenie w męskiej szatni.